czwartek, 22 września 2011

Z rozmowy w pracy

Dawid: Moja miała wczoraj do mnie pretensje, bo do nocy siedziałem i oglądałem na sieci aktualne ceny modeli astry.
Ja: Ty to przynajmniej samochody oglądałeś, a ja godzinami na sieci oglądałem klocki lego.
Dagmara: Ty jesteś usprawiedliwiony. No, chyba... że przeglądałeś dla siebie?
Ja: A dla kogo?

P.S. Lego Technic, model 8109. Ale te okazyjne już ktoś wykupił.

czwartek, 4 sierpnia 2011

Homeopatia na co dzień

Jak zrobić pobudzające bułeczki?

Nastawić wodę na kawę, w tym czasie przygotowując drożdże do bułeczek. Następnie, gdy woda jeszcze się nie ugotuje (będzie letnia), wykorzystać jej część do ciasta. Bułeczki wypieczone z tego ciasta część właściwości odziedziczą po wodzie, która w czasie gotowania już się przyzwyczai do myśli, że razem z kawą ma pobudzać.

poniedziałek, 18 lipca 2011

Groźba

Niekaralna, jak sądzę.

Czas - dzisiaj, 18 lipca, 12:53.
Nośnik informacji - internet. Protokół - tlen.

Ida
Jak mi nie obiecasz, że będziesz bogatym programistą, zaraz opublikuję ogłoszenie: zamienię ojca dwóch* córek - płodnego, inteligentnego, przystojnego - na bogatego męża.


_
* w zasadzie to nawet nie 1,5, ale 1,5 w ogłoszeniu podobno głupio brzmi.

piątek, 15 lipca 2011

Jest kot, noc, śpisz, spiż gwiezdnych cisz...

Wtem. Hałas przypominający przesypujące się koraliki, względnie dźwięk jakieś nowoczesnej zabawki elektronicznej. Pewnie koty się bawią koralikami Lilki. Ida idzie sprawdzić co to, po chwili wraca się po okulary. I z salonu woła: to jest NIETOPERZ! Weź go stąd!

Wstaję (2 w nocy), w salonie na podłodze rzeczywiście leży nietoperz (chyba ledwo żywy, mniej ledwo chyba by jednak latał) i popiskuje, jeden kot się nim niespiesznie zajmuje, drugi go obserwuje. Chcę nietoperza wynieść na balkon.
- No co ty, przecież cię ugryzie! Albo podrapie! Weź jakiś ręcznik.

Koty zamknięte w łazience, nietoperz ciągle piszcząc (czy tam świszcząc), w ręczniku zostaje odtransportowany na balkon, podskakuje, więc może przeżyje.
Koty uwalniamy, idziemy spać.
Po 3 minutach koty ponownie zamykamy, gdyż...
- Może byś mu tam nalał wody na spodeczku, co? Przeszedł taką walkę...

A rano - mimo że zamykaliśmy balkon i drzwi od spiżarki (koty tamtędy na balkon wychodzą) i zastawiliśmy je krzesłem, zastajemy balkon i drzwi otwarte. Nietoperza ani śladu, więc chyba sobie poradził, a z oczu kotów można wyczytać to, co zawsze. Z Bazylki - przestrach i zdziwienie. A z Tymianka - totalną obojętność.

wtorek, 14 czerwca 2011

Perypetie logistyczne

Wróciłem z warsztatu z samochodem, Idusia już przy drzwiach, bierze kluczyki, i mówi mniej więcej:

- Wiesz, ja chyba wrócę z tego Sikornika samochodem, a potem po Lilkę do żłobka pojadę autobusem, bo tak jest chłodniej i przyjemniej, no i ten wózek tam jest. Chyba że bym się tam u fryzjera zasiedziała dłużej, ale wtedy którędy mam jechać? Z Rybnickiej we Wrocławską powinnam chyba skręcić, już wiem, wezmę plan, u fryzjera sobie pooglądam i będę wiedziała.


I pojechała. Po chwili ja piszę esemesa, że nie ma co kombinować, bo nie wzięła fotelika.

A wczoraj rano to daliśmy oboje czadu. Rano jedziemy odwieźć Lilę do żłobka, ja mam samochód oddać rano na ósmą do warsztatu, więc się spieszymy. Ida ma iść do laboratorium analitycznego w pobliżu żłobka. Wracam się po telefon, żeby mogła mi dać znać, jak będzie w laboratorium, czy mam na nią czekać, czy jechać do warsztatu od razu (bo np. ludzi dużo).
Cały misterny plan się wali, kiedy zatrzaskuję telefon w samochodzie, a kluczyki zamiast ze sobą i Lilką wziąć do żłobka, przez nieuwagę zostawiam Idzie. Wracam do samochodu, przy samochodzie jej nie ma, znajduję laboratorium, nie znajduję jej, wracam, bo myślę, że się rozminęliśmy, nie ma jej, wracam, wyszła (przedtem akurat była w środku), sprawę załatwiła. Okazało się, że w międzyczasie napisała mi dwa esemesy, jeden, żebym jechał, bo laboratorium od ósmej, drugi, że ona ma kluczyki, żebym po nie przyszedł i jak tam dojść (poradziłem sobie bez tego).

Więc, skoro już wszystko załatwiliśmy, wracamy samochodem do domu? Nie, wracam sam, bo Ida jeszcze zrobi zakupy na targu.

A wszystko to dzięki drobiazgowemu planowaniu, które, jak mówi wiele mądrych teorii, pozwala efektywnie zarządzać czasem i unikać nieprzyjemnych zaskoczeń.

piątek, 3 czerwca 2011

Wszędzie dookoła szabas...

"'Boże, czy pozwolisz żeby tak na środku miasta w szabas się złote dolary marnowały?'. I oto stał się cud. Wszędzie dookoła szabas - a w promieniu 30m - środa."

Śniadanie, mam wyciągnąć świeżo zagrzane kiełbaski z garnka.
Ida: Jak to dobrze, że dziś już piątek.
Ja: Piątek? To ja nie mogę tych kiełbasek jeść.
Ida: Oj, zupełnie zapomniałam. Zjedz na moje konto! Jak zostawisz je teraz, to potem wystygną i będą takie zmarnowane, niedobre. A poza tym, za chwilę już będziemy w podróży. Wyobraź sobie, że mieszkamy na barce!


P.S. Dzisiaj ja zostawiałem Lilę w żłobku. Zupełnie nie płakała (pierwszy raz od ho ho). Podobno z ojcami to reguła; w końcu, jak mamy nie ma - to nie ma, czy żłobek, czy nie - nie ma znaczenia.

środa, 1 czerwca 2011

W zasadzie bez komentarza

13:22:51 Ida
Kuźwa.
Odbieram w pracy telefon i mówię "Goldenline, Karolina Kasprzyk, słucham".

środa, 2 lutego 2011

Notka poważna

Jeśli ktoś do Was przysłałby maila, wiadomość, linka, z prośbą o podpisanie petycji w sprawie ochrony praw zwierząt - potraktowany by pewnie został przez Was życzliwie, jako ktoś, kto jest osobą wrażliwą, która widzi w zwierzętach istoty żyjące i chce, żeby były dobrze traktowane.

Natomiast wyobraźmy sobie sytuację, że ktoś, jakiś Wasz znajomy, wysyła do Was wiadomość z prośbą o podpisanie petycji w sprawie prawnego ograniczenia aborcji. Jak byście go potraktowali? Wiem, jak by go potraktowała większość znajomych, z którymi się spotykam w sieci. Nie, nie wszyscy, większość.

Wśród szeroko pojętej inteligencji, aborcja jest oczywistym prawem* kobiety, ograniczanym właściwie wyłącznie przez reakcyjne i zupełnie nienowoczesne siły kościoła katolickiego, który, mimo że państwo mamy świeckie, pozwala sobie wpływać na politykę i prawo. Człowiek, który tak nie uważa, automatycznie jest traktowany jako fan Terlikowskiego, Jurka, a może nawet słuchacz Radia Maryja.

Nie będę tutaj wchodził w dyskusję, czy aborcja jest zła, a jeśli jest, to czy jest mniejszym złem od czegokolwiek. Takie dyskusje prowadziłem już w liceum.
Chcę tutaj tylko oznaczyć oś sporu. Podstawą sporu aborcyjnego - czy to się komuś podoba, czy nie - jest określenie, czy to, co rozwija się w ciele kobiety w czasie ciąży, jest człowiekiem, czy nie. Jeśli człowiekiem jest - cała dyskusja o dopuszczalności aborcji, jest dokładnie tak samo bezsensowna, jak dyskusja nad dopuszczalnością umyślnego zabójstwa.
Natomiast, jeśli płodu do pewnego momentu** nie traktujemy jako człowieka - wchodzimy w sferę bardzo śliską. Mianowicie - musimy określić precyzyjnie moment, od którego to jest człowiek. A to jest bardzo trudne, bo można się kierować różnymi kryteriami. A potem, jeśli granica określenia początku człowieczeństwa nie jest wyraźna (jak: od samego początku jest to człowiek), można nią manipulować, można przesuwać, pod wpływem różnych sił _politycznych_ można zmieniać definicję. A tutaj - też się trzeba na to zgodzić - chodzi o życie ludzkie.
O przesuwaniu takiej granicy bardzo sugestywnie napisał P. K. Dick w opowiadaniu "Przedludzie". Tam ta granica została przesunięta absurdalnie wysoko, ale nie jest powiedziane, że za pomocą małych kroczków, nie dałoby się jej tak przesunąć.
W sumie - holokaust - absurdalnie zły - też się zaczął od tego, że pewnych ludzi, małymi kroczkami, przestano w pełni uważać za ludzi.

W całym tym światopoglądzie naprawdę zadziwia mnie hipokryzja polegająca na wybiórczej empatii: jesteśmy bardzo wrażliwi na krzywdę zwierząt, natomiast jeśli chodzi o potencjalnego człowieka, on nas w zasadzie nie obchodzi.
A może ta empatia jest tylko na pokaz? Może chodzi tylko o lepszość wobec tych, którzy współczują mniej?

* Istnieje coś takiego, jak karta praw człowieka. A słyszał ktoś o karcie obowiązków człowieka, a?

**("Ludzki pan!" - mógłbym krzyknąć za panem ^t. z Blipa wszystkim tym, którzy powiedzą, że w tej chwili po dwunastym tygodniu aborcji nie wolno dokonywać w ogóle.)