środa, 2 lutego 2011

Notka poważna

Jeśli ktoś do Was przysłałby maila, wiadomość, linka, z prośbą o podpisanie petycji w sprawie ochrony praw zwierząt - potraktowany by pewnie został przez Was życzliwie, jako ktoś, kto jest osobą wrażliwą, która widzi w zwierzętach istoty żyjące i chce, żeby były dobrze traktowane.

Natomiast wyobraźmy sobie sytuację, że ktoś, jakiś Wasz znajomy, wysyła do Was wiadomość z prośbą o podpisanie petycji w sprawie prawnego ograniczenia aborcji. Jak byście go potraktowali? Wiem, jak by go potraktowała większość znajomych, z którymi się spotykam w sieci. Nie, nie wszyscy, większość.

Wśród szeroko pojętej inteligencji, aborcja jest oczywistym prawem* kobiety, ograniczanym właściwie wyłącznie przez reakcyjne i zupełnie nienowoczesne siły kościoła katolickiego, który, mimo że państwo mamy świeckie, pozwala sobie wpływać na politykę i prawo. Człowiek, który tak nie uważa, automatycznie jest traktowany jako fan Terlikowskiego, Jurka, a może nawet słuchacz Radia Maryja.

Nie będę tutaj wchodził w dyskusję, czy aborcja jest zła, a jeśli jest, to czy jest mniejszym złem od czegokolwiek. Takie dyskusje prowadziłem już w liceum.
Chcę tutaj tylko oznaczyć oś sporu. Podstawą sporu aborcyjnego - czy to się komuś podoba, czy nie - jest określenie, czy to, co rozwija się w ciele kobiety w czasie ciąży, jest człowiekiem, czy nie. Jeśli człowiekiem jest - cała dyskusja o dopuszczalności aborcji, jest dokładnie tak samo bezsensowna, jak dyskusja nad dopuszczalnością umyślnego zabójstwa.
Natomiast, jeśli płodu do pewnego momentu** nie traktujemy jako człowieka - wchodzimy w sferę bardzo śliską. Mianowicie - musimy określić precyzyjnie moment, od którego to jest człowiek. A to jest bardzo trudne, bo można się kierować różnymi kryteriami. A potem, jeśli granica określenia początku człowieczeństwa nie jest wyraźna (jak: od samego początku jest to człowiek), można nią manipulować, można przesuwać, pod wpływem różnych sił _politycznych_ można zmieniać definicję. A tutaj - też się trzeba na to zgodzić - chodzi o życie ludzkie.
O przesuwaniu takiej granicy bardzo sugestywnie napisał P. K. Dick w opowiadaniu "Przedludzie". Tam ta granica została przesunięta absurdalnie wysoko, ale nie jest powiedziane, że za pomocą małych kroczków, nie dałoby się jej tak przesunąć.
W sumie - holokaust - absurdalnie zły - też się zaczął od tego, że pewnych ludzi, małymi kroczkami, przestano w pełni uważać za ludzi.

W całym tym światopoglądzie naprawdę zadziwia mnie hipokryzja polegająca na wybiórczej empatii: jesteśmy bardzo wrażliwi na krzywdę zwierząt, natomiast jeśli chodzi o potencjalnego człowieka, on nas w zasadzie nie obchodzi.
A może ta empatia jest tylko na pokaz? Może chodzi tylko o lepszość wobec tych, którzy współczują mniej?

* Istnieje coś takiego, jak karta praw człowieka. A słyszał ktoś o karcie obowiązków człowieka, a?

**("Ludzki pan!" - mógłbym krzyknąć za panem ^t. z Blipa wszystkim tym, którzy powiedzą, że w tej chwili po dwunastym tygodniu aborcji nie wolno dokonywać w ogóle.)