środa, 20 grudnia 2006

A miało być tak pięknie

Jako szczęśliwy* posiadacz neostrady TP, z nadzieją wyczekiwałem chwili, kiedy nasz ukochany monopolista oddzieli od siebie usługi telefonu i Internetu. Chwila ta, jak już wiedziałem od jakiegoś czasu, nadejdzie 15.02.2007. Dzisiaj jednak przeczytałem nowy cennik TP. No i na kolana mnie nie rzucił, a wręcz spowodował wybuch sardonicznego śmiechu. Gdybym zrezygnował z usług telefonicznych, płaciłbym o 6,10 zł brutto mniej niż płacę teraz (Abonament standardowy to 35 zł, a 'opłata za utrzymanie łącza' - 30 zł netto). Czy myśląc, że nie mam do czynienia ze złodziejami, naciągaczami, wyzyskiwaczami (i różne inne epitety na określenie czarnych charakterów kapitalizmu), okazywałem naiwność?

Czy kolejny raz TP zamiast być frontem do klienta, pokazała mu swoje szlachetne siedzenie?
--
* tak jak niegdyś szczęśliwy był posiadacz małego fiata

wtorek, 7 listopada 2006

Prawo do wymądrzania się

Wczoraj wiodłem przez ICQ krótką (akurat się spieszyłem) rozmowę. Ośmieliłem się wyrazić swój pogląd, że w sprawie czternastolatki, która popełniła samobójstwo, media stosują mnóstwo uproszczeń. A jednym z nich jest to, że nikt nie mówi, że dziewczyna musiała mieć problemy ze sobą, bo w końcu nikt tak od razu nie popełnia samobójstwa.
Spytany wtedy zostałem, jakim prawem się wymądrzam, za kogo ja się mam, i skąd wiem, co się dzieje w duszy takiej nastoletniej dziewczyny. A w ogóle to rozmawia się ze mną gorzej niż z babą i moja rozmówczyni nie będzie rozmawiać z kimś, kto nie ma w ogóle respektu (tak się wyraziła; cytuję dosłownie, nie winię jej za to -- mieszka za granicą i troszkę już z językiem polskim mniej ma do czynienia, pewnie chodziło o to, że nie mam dla niczego szacunku). No i skończyła rozmowę.

Refleksje?

1) Prawo posiadania (a co gorsza wyrażania) własnego zdania przysługuje tylko nielicznym, wybranym jednostkom, być może są to uznane powszechnie autorytety, niestety nie ma nigdzie instrukcji, w jaki sposób takim się stać.

2) W rozmowach na sieci, nawet ze starymi znajomymi trzeba bardzo uważać, żeby kogoś nie urazić, bo coś takiego może się skończyć obrażeniem się na zawsze.

3) Smutno mi się zrobiło. Tak zupełnie osobiście. Bo z jednej strony wiedziałem, że mam rację, że mogłem mówić, że miałem prawo, a z drugiej, że czasami dla samego siebie lepiej się ugryźć w język. Ponieważ większość życia chowałem się i gryzłem w język, zastanawiam się, czy teraz wahadełko nie wychyla się w drugą stronę i czy w ten sposób nie poświęcę znajomości z ludźmi, którzy do tej pory odbierali mnie jako potakującego i pocieszającego...