Jemy sobie śniadanie, a właściwie podjadamy - krzątając się po kuchni bierzemy sobie kromka po kromce chleba (jednego z kilku upieczonych wczoraj przez Idę - np. z makiem albo pestkami dyni), smarujemy smalcem albo dodajemy kiełbasę (po wczorajszej imprezie urodzinowej zostało sporo dóbr).
W pewnym momencie mówię:
- Jak sobie nie usiądę, to całe śniadanie jest dla mnie takie tymczasowe, bo nie wiem, ile zjadłem i ciągle tutaj wracam.
Na to Ida:
- Ja niestety wiem, ile kromek zjadłam. To znaczy... wiem mniej więcej - więcej niż trzy, a mniej niż pięć.
Colony
1 dzień temu