Dość powszechną opinią o Polakach, podobno dyskryminującą nasz naród na tle innych, jest brak umiejętności czytania ze zrozumieniem. Kłopoty sprawiają nam druki i instrukcje obsługi urządzeń. Przed użyciem pewnego leku postanowiłem (ponieważ nie skonsultowałem się przedtem z lekarzem ani farmaceutą) zapoznać się z treścią ulotki. I oto co tam przeczytałem:
Instrukcja użycia:
1. Podnieść kaniulę nebulizatora.
2. Umieścić kaniulę w ustach i skierować jej wylot w stronę ogniska zapalnego (...)
W tym momencie zostałem sprowadzony na ziemię i przestałem się pławić w przekonaniu, że jestem w tej uprzywilejowanej mniejszości rozumiejącej tekst pisany.
Czas do szkoły.
Agatha Christie - Podróż w nieznane
1 dzień temu
7 komentarzy:
Kaniula = prowadnica rurowa.
Nebulizator = pojemnik na roztwór leku, w którym płynna postać preparatu jest zamieniana na aerozol do inhalacji.
A ja myślę, że autorzy tej ulotki mieli jakiś ukryty zamysł.
Myśli sobie taki pisarz ulotny - Polacy mają trudność z czytaniem ze zrozumieniem, co mi przyjdzie z napisania „unieść rurkę wystającą z pojemnika i włóż ją do ust”?
Dziewięcioro na dziesięcioro delikwentów z zapaleniem gardła i tak nie pojmie, co ma zrobić. Więc co? - Rozwińmy polską wyobraźnię! Nie umieją czytać - no trudno, w takim razie niech się domyślają. Rozwińmy sztukę domysłu, wzbudźmy imaginacyjność odbioru! Na wszelki wypadek damy obok rysunki, a co do tekstu - wymyślajmy ile wlezie! Kaniula i nabulizator, Kaligula i Nabuchodonozor, katarakta i nawigator, klaustrofobia i nekrolatria. Idźmy dalej: kastelmisja i nutrogryzator, klatryfulia i nentroserwilant...
Może naród zacznie się zastanawiać? Spróbuje dopasować treść do obrazu, a całości nadać sens. Udowodnijmy, że wtórny analfabeta potrafi być kreatywny.
hhttp://archiwum.fishing.pl/
imagecatalogue/imageview/9450/24/
?RefererURL=/imagecatalogue/image/
list/24/
a tu link do obrazka z kaniulą
- obrazki z tekstem do rozwijania kreatywności :)
(trzeba go sobie kreatywnie skleić, bo wrzucony w jednym kawałku - wyłaził z okienka)
Och, chętnie widziałbym taki ukryty sens, polskiego podziemia edukacyjnego -- najtajniejszej i najbardziej podstępnej opozycji wobec powszechnej głupoty... Niestety, odpowiedź jest prostsza -- takie słowa są wcale popularne w medycynie. A kto by się zajmował tłumaczeniem tego zwykłym i jeszcze do tego chorym (!!) obywatelom?
O instrukcjach obsługi to można by książki pisać! Słyszałem o tekście z instrukcji żelazka: "nie prasować na ciele". Wynika to oczywiście z przezorności producentów, którzy tracą grubą kasę za odszkodowania wynikające z niewłaściwego wykorzystania produktu. Bo skoro w instrukcji nie jest napisane, że czegoś nie można, to czemu nie. Co nie jest zabronione jest dozwolone. Wszyscy pewnie słyszeli o sprawie przez którą McDonald's musiał umieścić na kubeczkach z kawą informację: "Uwaga! Produkt gorący!" Bo jakiś delikwent podał McD do sądu, bo się oparzył. I wygrał...
A co do stosowania nieznanych przeciętnemu człowiekowi słów, to osoba znająca te słowa i operująca nimi na co dzień, żadko kiedy zdaje sobie sprawę z "niezwykłości" tych słów. Bo dla niej to przecież normalne.
A co do
Jakimś cudem komenta mi urwało, dlatego teraz dokończę.
A co do stosowania "trudnych" słów w instrukcjach i ulotkach, to podejrzewam, że po prostu dla człowieka, który posługuje się nimi na co dzień, słowa te są "normalne" i nie zdaje sobie sprawy, że może być inaczej. Choć hipoteza Paka też może być słuszna. ;)
Polacy ponoć nie potrafią czytać instrukcji ale i też np. nie wiedzą jak zachować się na lotniskach.
Prześlij komentarz